Wywiad z Natalią Gmyrek - finalistką MasterShef
Wywiad z Natalią Gmyrek - finalistką MasterShef

Odkąd uruchomiliśmy nowy e-sklep, Natalia Gmyrek regularnie przygotowuje dla nas przepisy w ramach cyklu „Moje smaki”.

Zdecydowaliśmy się więc przeprowadzić z Natalią wywiad, abyś mógł/mogła poznać Ją bliżej i dowiedzieć się, jakie ma motywacje, co najbardziej lubi gotować oraz co szczególnie ceni w sprzętach kuchennych.

Zapraszamy do wywiadu. 😊

 

 

  • Skąd u Ciebie taka pasja do gotowania i w jakim wieku zaczęłaś?

 

Pasje do gotowania przekazały mi kobiety z mojego domu. Prababcia Walentyna, babcia Nina i mama Kasia. Odkąd tylko potrafiłam stabilnie siedzieć i nie przewracałam się na boki, spędzałam czas w kuchni. Tam było serce naszego domu i wszystko działo się właśnie w kuchni. Pamiętam jak byłam małą dziewczynką, babcia Walentyna sadzała mnie na blacie, sama robiła kluski śląskie, a ja małymi paluszkami robiłam w nich dziurki. Kuchenny blat - to było moje ukochane miejsce. Do dzisiaj, gdy jadę do mamy, łapię się na tym, że siadam w tym samym miejscu, już jako dorosła kobieta. Mam nawet serię zdjęć zrobioną na kuchennym blacie, podczas gotowania. Od maluszka obserwowałam jak wszystkie trzy gotują. Mogę powiedzieć, że gotuję od dziecka a kulinaria mam we krwi. 

 

  • Co najbardziej lubisz gotować?

 

Kocham kuchnię polską. Pierogi, kluski, sosy, kasze. Wszystko to, co ma kontakt z mąką, to są moje klimaty. Mam w głowie takie filmy ze wspomnieniami, gdy widzę, jak babcia zagniata ciasto na kluski lub doprawia mięso. Nawet jeśli nigdy wcześniej nie robiłam danej rzeczy, dokładnie wiem jak ją wykonać, jeśli tylko była serwowana w moim domu. To jest mój osobisty podręcznik gotowania, oparty na wspomnieniach. Natomiast obszar, do którego moje serce bije najmocniej, to zdecydowanie cukiernictwo. Kocham robić słodycze. Pracowałam jako cukiernik przez kilka dobrych lat. Kiedyś marzyłam nawet o własnej słodkiej pracowni. 

 

  • Ulubione danie z dzieciństwa?

 

Kluski śląskie z sosem albo kasza gryczana z kwaśną śmietaną. Moja prababcia potrafiła zrobić coś z niczego, proste dania, które smakowały jak kawałek nieba w gębie. Pamiętam jak gotowała mi kaszę mannę na mleku i zalewała domowej roboty sokiem malinowym. Ale to nie była zwykła kasza! Kochałam taką opalaną od spodu. Gdy delikatnie przywierała do garnka i łapała brązowy kolor z karmelowym posmakiem. Wylewała kaszę na talerz, a ja łyżeczką wyskrobywałam te przypalone fragmenty ze spodu garnka. Ten przysmak dzieciństwa dało się ugotować wyłącznie w jednym rondelku spośród wszystkich garnków, jakie mieliśmy w domu. Żałuję, że nie zachowałam go na pamiątkę. Bo wiecie, co? Dziś moje dzieci uwielbiają kaszę mannę na mleku z malinowym sokiem, ale żadnej nie da się opalić w profesjonalnych, teflonowych garnkach. ☺

 

  • Skąd pomysł na udział w Masterchefie?

 

Szczerze mówiąc - to był totalny spontan. Namówiły mnie dziewczyny ze studiów. Wiedziały, że świetnie piekę, że cukiernictwo to mój konik. Studiowałam wtedy dziennikarstwo w trybie dziennym wraz z moim siedmiomiesięcznym synkiem Frankiem. Siedziałyśmy u Dr Lachowskiej na zajęciach z kreowania marek, gdy ogłosili casting do programu. Dziewczyny zwariowały i namawiały mnie, bym poszła, choć tłumaczyłam im, że ja nie gotuję, tylko piekę. Byłam pewna, że nim dotrwam do konkurencji cukierniczych, odpadnę w przedbiegach na daniach wytrawnych. Lecz one nie dawały za wygraną. Uparły się, że mam iść na casting. Justyna wybrała się ze mną, by przypilnować Franka, gdy ja poszłam walczyć o wejście do programu. To była spontaniczna decyzja, z którą nie wiązałam żadnych dalszych planów. A już na pewno nie wyobrażałam sobie, że polecę na finał w Australii, by gotować pod operą w Sydney.

 

  • Jak wspominasz udział w programie? Było więcej stresu, czy radości?

 

To był bardzo intensywny okres. Mało kto wie, że czterdziestominutowy odcinek, który oglądamy w telewizji, w rzeczywistości nagrywamy dwa pełne dni od rana do nocy. To niesamowita mieszanka ogromnego wysiłku fizycznego, wyrzutu emocjonalnego, stresu, kreatywności i duże wymagania względem kondycji. Bo w kuchni Masterchefa się nie chodzi, tam się biega, ma się zadyszkę, a pot cieknie po plecach. To jest ostra walka o przejście dalej. Ale przyjaźnie, które nawiązałam, trwają do dziś i z tego jestem niesamowicie dumna. Nasza edycja taka była, że się totalnie ze sobą zżyliśmy, zaprzyjaźniliśmy. I pomimo tego, że teoretycznie ze sobą rywalizowaliśmy, to jednak tworzyliśmy mega team. Radość zdecydowanie przeważała nad stresem. Emocje, które wyniosłam z programu, przyjaźnie, możliwości, umiejętności, to jest coś najcenniejszego, co mogło mnie tam spotkać. Cieszę się, że Masterchef stanął na mojej drodze. To tam naprawdę odkryłam, że wymiatam w gotowaniu. Do tej pory myślałam, że moje umiejętności kończą się na mące, cukrze i jajkach.

 

  • Co program zmienił w Twoim życiu?

 

Ja się zmieniłam. Odkryłam swoje możliwości i swoje granice. Wiedziałam już w jaki sposób chcę pracować w branży gastronomicznej, a jakich rzeczy kompletnie nie chcę robić. Program pozwolił mi nawiązać mnóstwo kontaktów biznesowych i pozyskać ciekawe kontrakty. Mogłam w nim pokazać siebie i swoje umiejętności, co zaowocowało w późniejszych kontaktach biznesowych. 

 

  • Co najbardziej zapamiętałaś z programu?

 

Jak w pierwszym odcinku, gdy walczyłam o fartuch, Michel zapytał mnie, czy może mi w czymś pomóc. Poprosiłam, by przyniósł mi z lodówki śmietankę, a on próbował wkręcić mnie, że jej tam nie ma. Ponieważ jestem wzrokowcem, to dokładnie pamiętałam na której półce w lodówce leży. Gdy mu wyrecytowałam położenie śmietanki, jego mina była bezcenna. Nigdy też nie zapomnę momentu, w którym jurorzy ogłosili, że dostaje bilet do Sydney i wchodzę do finałowej piątki.

 

  • Z którym z prowadzących dogadywałaś się najlepiej?

 

Zdecydowanie z Michelem! To cudowny juror i wspaniały człowiek. Chyba do końca życia będę wspominać naszą relację. 

 

  • Co powiedziałabyś osobie, która obecnie myśli nad pójściem do programu? Dla kogo on jest, na co trzeba uważać?

 

Zastanów się, po co idziesz do tego programu. Czego od niego oczekujesz? Stwórz swoje założenia na postawie tych odpowiedzi i trzymaj się ich. Pomogą Ci przetrwać trudne momenty w programie. Wyróżnij się! Wyeksponuj swoje atuty. Nie skupiaj się jedynie na tym, co program może Ci dać, ale pomyśl, co Ty możesz dać temu programowi. Jaki powiew może wnieść Twoja osobowość. Bądź unikatowym sobą. 

 

  • Jakie małe urządzenie AGD jest dla Ciebie najważniejsze w kuchni?

 

Zdecydowanie wielofunkcyjne, dobrze przemyślane małe roboty kuchenne, które usprawniają moją codzienną pracę.

 

  • Na co najbardziej zwracasz uwagę, przy zakupie sprzętu do kuchni? 

 

Przy zakupie sprzętu w pierwszej kolejności zwracam uwagę zdecydowanie na jakość! Tworzywo, z jakiego jest wykonany sprzęt. Oceniam jak długo będzie mi służyć biorąc pod uwagę dużą częstotliwość, z jaką będę go używać. Duże znaczenie ma też dla mnie dobry design i wielkość. Im mniejszy, tym lepszy. Ponieważ moje sprzęty często stoją na wierzchu, gdyż nieustannie ich używam, muszą też być estetycznie wykonane i pasować do mojego wnętrza.

 

  • Za co cenisz sprzęt od Concept? 

 

W pierwszej kolejności za dobrą jakość i świetny design. To, co dla mnie jest przewagą w sprzęcie Concept, to jego funkcjonalny mały rozmiar. Zwłaszcza przy robocie planetarnym. To mój ulubiony towarzysz codziennych podróży kulinarnych. Mieści się w każdym kawałku kuchni, w którym przyjdzie mi pracować, przy czym nie ustępuje mocą i funkcjonalnością wielkim robotom, z którymi pracowałam do tej pory. 

 

  • Podoba Ci się nasza nowa strona?

 

Jest wprost świetna! Funkcjonalna i przejrzysta. Pamiętam tę starą, która była trudna w użytkowaniu. Nowa jest o niebo lepsza. Ułatwia poszukiwania i zakupy.

 

  • Jaki jest Twój wymarzony produkt od nas?

 

Robot planetarny, którego używam już jakiś czas. Jestem z niego niesamowicie zadowolona. Zaskoczył mnie wręcz swoimi filigranowymi rozmiarami i możliwościami, jakie w sobie kryje. Za pomocą jednego robota, załatwiam wszystkie potrzeby kulinarne. Od miksowania, blendowania, po ubijanie i ucieranie mas i kremów aż do mielenia mięs. Do tego jest zwyczajnie śliczny i pięknie pasuje do całej mojej linii sprzętu Titania. 

  1. Co przygotujesz jako następne w swojej serii „Moje smaki”?

Następne w serii „Moje smaki” będzie kaszotto grzybowe, a po nim kluski śląskie mojej babci w sosie grzybowym. Zaczynamy piękny, jesienny sezon leśny. Ponieważ u mnie w domu grzyby bywały bardzo często i to tylko te własnoręcznie zebrane w lesie, to nie mogło ich zabraknąć w serii „Moje smaki”.

 

Końcowe pytanie od prowadzącego wywiad.

 

Jak to jest z tym dodawaniem oliwy do wody do makaronu? 

Należy to robić, czy nie? Spotkałem się z wieloma opiniami i chciałbym poznać też Twoją.

Hah! Dobre pytanie. Nie zalecam tego robić. Nie wiem skąd się wziął ten trend i kto go zapoczątkował, ale rozprzestrzenił się jak fake news. Dodanie oliwy do gotującego się makaronu wcale nie sprawi, że nie będzie się on sklejał. Wystarczy go, co jakiś czas zamieszać i sprawa się rozwiąże. Dodanie oliwy do wody może sprawić, że zmienimy smak makaronu, w konsekwencji możemy nawet zepsuć smak dania. Tych, co praktykowali dodawanie oliwy do wody muszę zmartwić. Takie działanie sprawia, że sos nie przykleja się do makaronu. W efekcie często nosimy do ust suchy, nawinięty na widelec makaron, a całe dobro w postaci sosu, radośnie pozostaje nam na talerzu. Dlaczego? Właśnie, dlatego, że oliwa obkleja makaron, skrobia na jego powierzchni traci swoje wiążące z sosem właściwości. Warto zatem kupować makarony z pszenicy durum, wtedy same w sobie się nie sklejają. Stosować odpowiednio duże naczynie z właściwą ilością wody. Gotujemy makaron zaraz przed podaniem z sosem czy zupą. Dzięki temu składniki i konsystencje idealnie się połączą. Pamiętajmy również o tym, by nie płukać makaronu wodą. Bo znów tracimy cenną skrobię, która przywiązuje sos do makaronu.

 

Robot Planetarny RM7000

 

Dziękujemy za przeczytanie do końca,

Zespół Concept

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl